poniedziałek, 29 czerwca 2015

lubisie czerwca

Na początek eyeliner w pisaku Oriflame The One Stylo. Właściwie jest to tusz w pisaku. Jeśli aplikator jest dobrej jakości, to właśnie pisak jest dla mnie najłatwiejszą formą malowania kresek na oku. Jest bardzo precyzyjny i nie wysycha mimo długiego użytkowania. Można formować nim zarówno grube jaki cienkie linie, kolor jest głęboki, matowy i trwały. Uwielbiam ten produkt, ogromny ulubieniec!


Drugim ulubieńcem ostatnich tygodni są gąbeczki do mycia twarzy Calypso Natural demake- up. Delikatny żel do mycia buzi plus ta gąbeczka sprawiają, że mycie buzi staje się przyjemne, szybkie i dokładne. Gąbka jest delikatna (mięknie w kontakcie z wodą) i dociera do wszystkich zakamarków naszej twarzy. Jak ja wcześniej sobie bez niej radziłam?! 


Trzecim ulubieńcem od dłuższego czasu jest balsam do ust EOS. Jest bardzo wydajny i nie wiem czy będę go dalej wielbić wygrzebując produkt paluchem, ale dopóki do tego nie dojdzie mogę stwierdzić, że ten produkt nie ma wad. Słodko pachnie, słodko smakuje, ma urocze opakowanie bez napisów i naklejek... Długotrwale nawilża i fajny z niego gadżet. Z pewnością kupię w przyszłości inną wersję.

Znacie moich ulubieńców?

M.

niedziela, 14 czerwca 2015

recenzja zestawu primping with the stars- benefit




Zestaw zawiera:
- Stay don't stray- utrwalacz do cieni i korektora
- The POREfessiona-baza pod makijaż, która zmniejsza widoczność porów
- Some-kind-a-gorgeou- kompaktowy podkład
- Benetint- róż w płynie
- Girl Meets Pear- baza rozświetlająca do twarzy
- They're Real- maskara do rzęs



Produkty znajdują się w tekturowym pudełku z lusterkiem i przegródkami. W środku jest również instrukcja, opis i wskazówki jak używać poszczególne produkty. Jest to bardzo podręczny zestaw miniaturek.


   

Stay don't stray, to produkt który najbardziej mnie rozczarował. Roztarty na powiece i przy dolnej linii rzęs miał działać niczym baza pod cienie. Niestety cienie i korektor dalej wchodziły w załamanie moich oczu i nie utrzymywały się dłużej niż zwykle. Jego plusem jest lekka formuła i ładne ujednolicanie kolorytu skóry powiek. Potrafi zakryć jasne sińce pod oczami i naczynka wokół nosa (w ten sposób go teraz zużywam).

 

The POREfessional to dobra baza pod makijaż. Przedłuża jego trwałość, zapobiega świeceniu się strefy T i rzeczywiście ukrywa pory. Stosuję ją tylko w specjalne dni. Fajne jest to, że można stosować ją w ciągu dnia na już umalowaną twarz.
Girl Meets Pear ładnie rozświetla cerę nakłady na krem, zmieszany z podkładem lub na szczyty kości policzkowych. Efekt jest niczego sobie, nie jest nachalny (zwłaszcza w słońcu prezentuje się ładnie). Dobrze łączy się z innymi kosmetykami.


They're Real miała mi zapewnić efekt sztucznych rzęs, ale nic z tego. Na samym początku byłam z niej zadowolona, choć efekt był bardzo "codzienny". Z czasem maskara spisywała się coraz słabiej. Moje rzęsy najbardziej potrzebują podkręcenia, a tu tego zabrakło. Próbowałam bawić się szczoteczką jak zaleca producent- używałam jej w poziomie i pionie... mówiąc krótko: pani już dziękujemy.


Some-kind-a-gorgeou zamiast jako podkład używam tego produktu w formie bronzera. Ze względu na kolor nawet nie pomyślałam, by spróbować inaczej. Ma kremowo- pudrową konsystencję ina policzkach sprawdza się bardzo dobrze. Wygląda naturalnie (przypomina puder), długo się utrzymuje i ładnie rozciera.

W zestawie znajduje się również Benetint, o którym pisałam już tu klik. Nie zmieniłam o nim zdania, ale na dłuższą metę nie mam takiej przyjemności z jego używania. Zapach róż nieco mi się znudził i nie odpowiada mi codzienne rozcieranie różu palcem (ciężko go potem domyć).


W zestawie podoba mi się jego praktyczność. Możemy go zabrać na wakacje i wykonań nim praktycznie cały makijaż. Niestety dwa produkty mnie zawiodły (maskara i baza pod cienie), ale do tego służy forma miniaturek, aby zapoznać się z produktem i sprawdzić jego działanie. Jestem przekonana, że w przyszłości kupię inny zestaw od Benefit.

M.